• Index
  •  » Sport
  •  » 60 lat i wciąż strzela bramki

#1 2007-05-21 15:58:23

kodziu192113

http://pun.pl/rangi/BarRanks/Blue/rankadmin.gif

status 4837430
9658547
Call me!
Skąd: Chotycze
Zarejestrowany: 2006-07-06
Posty: 2482
Punktów :   

60 lat i wciąż strzela bramki

Dawniej po strzelonym golu robiłem tzw. samoloty. Ale po tej bramce zamurowało mnie. Ręce opuszczone i stoję jak wryty - opowiada 60-letni Bogdan Głąbicki, najstarszy strzelec bramki w oficjalnych rozgrywkach w Polsce



http://bi.gazeta.pl/im/5/4148/z4148355X.jpg


"Jeszcze tego roku, jeszcze tego roku, cała Huta będzie w szoku. Hutnik awansuje, Hutnik awansuje, w okręgówce zapanuje" - śpiewają kibice A-klasowego Hutnika Huta Czechy. Awans jest blisko, drużyna jest wiceliderem i ma duże szanse zachować tę pozycję do końca sezonu. Wielki szok w miniony weekend wywołał Bogdan Głąbicki. I to nie tylko w "całej Hucie", nie tylko całym powiecie garwolińskim czy dawnym województwie siedleckim. W całej Polsce, bo z gratulacjami dzwonili nawet z Krakowa! 60-letni napastnik wszedł na ostatni kwadrans w meczu z LZS Ostrówek i sprytnym strzałem ustalił wynik na 4:0. Tym samym stał się najstarszym strzelcem bramki w ligowych rozgrywkach w Polsce.

No i zakręciłem...

Pan Bogdan, rocznik 1947, nie wygląda na swoje lata. Włosy dopiero lekko zaczęły mu siwieć, wyprostowana sylwetka. Energia aż go nosi, kiedy opowiada o historycznej bramce. - Jak zwykle wszedłem na ostatnie 15 minut. Chciałoby się więcej, ale nie oszukujmy się, wiek nie pozwala. Nie jestem żadnym artystą, tylko normalnym człowiekiem. Przez lata grałem jako obrońca, teraz w końcówce wchodzę do ataku. Nie dałbym rady z tyłu przeciwstawić się młodym, wybieganym, twardo grającym chłopaczkom. A z przodu zawsze coś tam zakręcę. No i z Ostrówkiem zakręciłem. Poszła akcja, dostałem podanie z prawej strony na 16. metr. Bramkarz wychodził, ale byłem szybszy. Strzeliłem z podbicia i... gol! I pierwszy raz w życiu nie wiedziałem, co robić po golu! W dawnych czasach zawsze po golach robiłem samolocik - pan Bogdan przebiega z rozłożonymi rękami przez pokój w małym bloku w Trąbkach pod Garwolinem. - Ale tym razem mnie zamurowało. Ręce opuszczone i stoję jak wryty. Patrzę, a tu leci do mnie cała drużyna z gratulacjami. Kibice lecą. Coś pięknego.

- No i zaczął się szum - dodaje. - Tu, na osiedlu, ludzie wiedzą, że cały czas gram w futbol, to zebrałem sporo gratulacji. Ciągle ktoś podchodził albo dzwonił, że czytał to w tej, to tamtej gazecie. W końcu sam poszedłem do kiosku kupić gazety - już nie ma - ludzie wykupili, żeby tę małą notkę o mnie przeczytać. Gdzie się nie ruszę, do Garwolina czy do Karczewa na mecz syna, a Rafał gra w Mazurze, obcy ludzie podchodzą, gratulują, kręcą głową, że 60-latek strzela bramki. W autobusie palcami sobie pokazują. W telewizji w kilku serwisach ogłosili. Syn dzwoni spod Krakowa: "Ale ojciec narozrabiał!". Nawet tam doszło. No, tego się nie spodziewałem. Na stare lata taka sława. Poczułem się jak jakiś reprezentant Polski.

No i jak tu skończyć

Całą ścianę mieszkania pana Bogdana zajmują medale, odznaki, proporczyki, zdjęcia drużyn. Przeglądamy zeszyty z wynikami i wycinkami z gazet: lata 60., 70., 80., 90... - Sam nie wiem, dlaczego gram tak długo. Chyba za bardzo kochałem futbol, żeby przestać. Ile ja już razy nie kończyłem kariery? O, tu puchar z lat 80. - "koledze Bogdanowi za długoletnią działalność sportową w ZKS Hutnik - koledzy i zarząd". No ale człowiek miał siły i chęć, to grał jak tylko była okazja - mówi Głębicki.

Pierwszy raz chciał kończyć z graniem w wieku 47 lat. - Ale jak miałem skończyć, kiedy właśnie mój syn, Mariusz, który miał 17 lat, zaczął wchodzić do futbolu. I razem zaczęliśmy występować w Hutniku. On w ataku, ja z tyłu na obronie. Kiedy przed meczami wyczytywano, że będą grali ojciec z synem, było bardzo miło. Starałem się go nie deprymować, nie wrzeszczeć uwag, nie spalać. Powtarzałem mu: "Tylko spokojnie, spokojnie, spokojnie". Przeszedł do Wilgi Garwolin, a jak zdobył w sezonie 30 goli, wziął go Hetman Zamość. Trzecia liga. Tyle że wredne kontuzje mu się przyplątały: poszły więzadła boczne w kolanach, żuchwa, szczęka, miał robioną plastykę twarzy - opowiada pan Bogdan.

Sam poszedłem grać do Celestynowa w A-klasie. - I nawet w wieku 50 lat zdobyłem tam gola. W meczu z Józefowem wypracowałem karnego, a potem sam go wykorzystałem. Tyle że po za mną nikt się z tej bramki nie cieszył. Było dogadane, że Józefów ma przegrać, ale jedną bramką. A moja, w końcówce, była na 3:1. Czyli narozrabiałem. Wszyscy źli. Trener mnie już zresztą nigdy więcej nie wystawił. Z Józefowa przychodzili do mnie z pretensjami. Przykro mi było. Dla mnie futbol to była zabawa, radość, że stary człowiek, a jeszcze potrafi zdobywać gole! A oni mi wszystko zepsuli. Pomyślałem sobie: "Dosyć! Więcej nie gram". Ale zew był silniejszy. Chcieli mnie w Hutniku, to proszę bardzo.

Drzewa na obronie

- Życia bez futbolu sobie nie wyobrażam. Pokochałem go, mając dziesięć lat. Mieszkałem w Sobolewie i przychodziłem na każdy trening miejscowego LZS. Czyściłem zawodnikom buty, pastowałem pastą piłki, bo przecież w latach 50. były jeszcze skórzane, wiązane. W zamian drużyna zabierała mnie ze sobą na mecze. Jeździliśmy starem na "pace" bez plandeki. Sam grałem dzień z chłopakami. Tyle że wokół same lasy, żadnego boiska. Tośmy grali między drzewami. Nie dość, że obrońcy rywali, to jeszcze trzeba było przedryblować drzewa. Nieraz któryś z rozpędu głowę rozbił - opowiada pan Bogdan.

Zaczął trenować w Czarnych Śródborów, bo był najbliżej. Dojeżdżał pociągiem dwie stacje. Potem Józefowia, Celestynów, Burza Pilawa - A-klasa, okręgówka, IV liga. Aż ożenił się, przeprowadził do Trąbek i związał z Hutnikiem.

- Przez te wszystkie lata pracowałem w fabryce farb i lakierów w Pilawie. Robota na trzy zmiany. Ale zawsze mnie zwalniali na mecze, nawet w nowych czasach - mówi Głębicki. - Bywało, że Bogdan po nocnej zmianie potrafił wrócić, przespać się dwie godziny i pojechać na mecz - dodaje żona Elżbieta. - A czasami jechałem z torbą do zakładu i prosto po pracy jechałem grać. I po tych niewyspaniach zaliczałem najlepsze występy. Nie wiem dlaczego? Może organizm chciał tlenu, po tym jak się tego pyłu nawdychał. Raz w jednym meczu strzeliłem pięć bramek. Przeciwko Mazurowi II w 1974 roku. Bo tak się jakoś złożyło, że mój szczyt formy w karierze zbiegł się z największymi sukcesami polskiego futbolu i mistrzostwami świata w Niemczech.

Żona nigdy nie miała mu za złe tej miłości do futbolu i nigdy stawiała sprawy na ostrzu noża. - Raz mi tylko wypomniała, że ostatni mecz to miał być ten tuż przed ślubem, czyli 30 lat temu. Ale się przyzwyczaiła. Na moje mecze już nie chodzi. Jeśli już, to na mecze synów. Jedyne, o co się złościła, to obiady. Każdy z nas grał i trenował o innej porze, to nigdy razem nie mogliśmy zjeść.

Wujek czeka na podania

- Historyczny gol golem, ale ja jeszcze kariery nie kończę. Będę śrubował rekord! - zapowiada pan Bogdan. - Zdrowie mam doskonałe, kontuzje całe życie mnie omijały. Raz mi tylko połamali nogę, raz rękę, raz obojczyk. Ale ledwo zdejmowali gips, jeszcze ze spuchniętą nogą już mnie gnało na boisko. Jeśli w Hutniku nadal będą mnie chcieli, to będę z nimi. I zarząd klubu, i trener, i zawodnicy fantastycznie mnie przyjęli. W klubie jest jeden 35-latek, a reszta to sami młodzi chłopcy, rocznik 90. Ja, dziadek na emeryturze, to najpierw mówili do mnie na "pan". Ale wszystkim nam głupio było, więc mówią: "wujek". I co najważniejsze, podają, darzą zaufaniem. Coś pięknego.

Źródło: Gazeta Wyborcza


_._

podziwiam
wielu w jego wieku narzeka na "krzyż" a on kopie piłkę

Offline

 
  • Index
  •  » Sport
  •  » 60 lat i wciąż strzela bramki

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.fizjoterapiant.pun.pl www.crashday-pbf.pun.pl www.ekstranaruto.pun.pl www.burma-club.pun.pl www.forum-websitex5.pun.pl