#1 2007-12-05 16:31:21

kodziu192113

http://pun.pl/rangi/BarRanks/Blue/rankadmin.gif

status 4837430
9658547
Call me!
Skąd: Chotycze
Zarejestrowany: 2006-07-06
Posty: 2482
Punktów :   

Kto ginie na torach?

Kiedy maszynista pędzącego pociągu widzi stojącego na torze człowieka, nie ma żadnej szansy, by zatrzymać pociąg. Droga hamowania składu osobowego wynosi od 300 do 600 metrów. Jeśli na torach znalazł się samobójca, nie ma szans, by uniknął swego losu.

http://g.o2.pl/file_cms/2007/12/04/160708.jpg



Wyznania kolejarzy

"Super Express" opublikował niedawno wyznania maszynisty, który musi żyć ze świadomością, że zabił piętnaście osób. Z tej liczby tylko trzy przypadki to ofiary wypadków, reszta to samobójcy, którzy postanowili zakończyć swoje życie na torach kolejowych.

Podobno rekordzista pracujący w PKP przejechał aż 40 osób. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że żaden z tych ludzi nie popełnił tych czynów umyślnie, nie jest przestępcą. To nie kolejarz prowadzący ogromną, pędzącą z wielką prędkością maszynę jest takich przypadkach siłą sprawczą wydarzeń. Nie on decyduje co ma się stać i kto ponosi odpowiedzialność - to ci, którzy celowo wychodzą na tory, by odebrać sobie życie są temu winni.

- Mój ojciec pracował na kolei - opowiada Jarek - nie był maszynistą, nie jeździł pociągami, ale do domu przychodzili maszyniści i inni ludzie, przychodzili pogadać z ojcem. Byłem wtedy dzieckiem. Kiedyś przyszedł taki młody chłopak, jeździł od niedawna na elektrowozach. Powiedział, że przejechał małą dziewczynkę - o, taką jak on - tu wskazał mnie palcem. Potem wypili z ojcem pół litra i on sobie poszedł. Nie rozpaczał, ani nie mówił o wyrzutach sumienia. Podsłuchiwałem, co mówili i nie mogłem uwierzyć. Jakieś dziecko już nie żyło i on po prostu przyszedł pogadać o tym z moim starym. Chciał, żeby ktoś go wysłuchał. Potem słyszałem jeszcze takie historie wielokrotnie. Były jeszcze bardziej makabryczne. Kiedyś na przykład był taki wypadek, że pan młody wprost z uczty weselnej pojechał z kolegą gdzieś na motorze. Chcieli przejechać przez przejazd przed nadjeżdżającym pociągiem. Zginęli na miejscu. Rozpacz nie do opisania. To są przeważnie ogromne tragedie, takie wypadki na torach, ale maszyniści grają w nich jakieś trzecioplanowe role. Nie słyszałem żeby ktoś miał do nich o coś pretensję.

"Super Express" podaje, że tylko kilkudziesięciu maszynistów w Polsce ma "czyste konto". Według oficjalnych statystyk prowadzonych przez Polskie Linie Kolejowe tylko w 2006 roku 25 Polaków rzuciło się pod nadjeżdżający pociąg; do końca października tego roku już 16.

Najgorsze z samobójstw

Ci, którzy zdecydowali się na krok ostateczny czyli odebranie, a raczej rzucenie własnego życia pod koła pędzącego pociągu, musieli być do końca przekonani o słuszności tego kroku. Nie ma bowiem odwrotu z takiej sytuacji. To nie zatrucie pigułkami, kiedy człowiek może się rozmyślić, zadzwonić po pogotowie lub po sąsiadów, a w ostateczności zwymiotować w łazience. Tu niczego takiego zrobić się nie da. Ktoś, kto idzie na tory wie, po co idzie.

- Miałem takiego znajomego - mówi Grzesiek - właściwie był to znajomy całej ulicy, trochę pijak, nigdzie nie pracował, trochę złodziej. Wiele mu wybaczano. Kiedy umarła jego matka i został sam, żyło mu się bardzo ciężko. Trochę się pokręcił po okolicy, zagadnął kogoś, pożyczył jakieś grosze na wino. Przeciągnął tak może z pół roku. Spotkałem go w tym dniu na peronie naszego dworca. Przywitał się wylewnie, pogadał, śmiał się i był pogodny. Niczego się nie spodziewałem. Chwilę potem już nie żył. Wyszedł na tory i poczekał na pospieszny. Nic z niego nie zostało. Maszynista mówił potem policji, że stał na tych torach i machał do niego, uśmiechał się. Miał chłopak w sobie tę pewność, że już nic mu nie zostało i nie ma po co żyć. Uznał, że wszystkie inne środki mogą być nieskuteczne. A może po prostu nie miał pieniędzy na truciznę, a powiesić się bał? Nie wiem. Pociąg zwalnia od odpowiedzialności, ktoś to po prostu załatwia. Nie trzeba kopać nogami stołka, pisać listów pożegnalnych itp. Człowiek i jego zamiary są widoczne od razu i nikt nie szuka potem ciała. Po prostu zbierają je z torowiska.

Najgorsi są pijacy


O samobójcach ginących na torach kolejowych przynajmniej wiadomo, że sami tego chcieli. Najgorsze są jednak przypadki przejechania ofiar własnej głupoty. Młodzi mężczyźni wracający torami z wiejskich dyskotek, wesel i innych imprez to w niektórych regionach prawdziwa plaga. Pijak nie wie, co robi, może się nagle zmęczyć i położyć się w poprzek torów, potem zasnąć. Nie obudzi się już na pewno, znajdą go w kawałkach.

- Przejechałem w życiu tylko jednego człowieka - mówi Marek, który pracował na kolei jako maszynista, ale zrezygnował - właśnie takiego pijaka. To był młody chłopak; zmęczył się, skądś wracał po pijanemu, spał na tych kamieniach, była noc. Nawet nie wiedziałem, po czym przejechałem, dopiero potem okazało się, że to człowiek. Nie mogę o tym spokojnie myśleć do dziś.

W historii kolei ostatnich dwudziestu lat było kilka przypadków, kiedy na torach porzucano związane ofiary porachunków, po to by pociąg "załatwił sprawę". Nie robili tego jacyś groźni mafiozi, chcący pozbyć się niewygodnego świadka, tylko infantylni degeneraci, którzy bawili się w świat przestępczy. Kilku związanych i porzuconych na torach ludzi udało się uratować, były jednak także przypadki tragiczne, zakończone śmiercią.

- Słyszałem o takim człowieku, którego przykuto do torowiska, bo nie chciał komuś zapłacić jakichś zobowiązań - mówi Jarek - to był poważny biznesmen. Uwolnił się jakoś i żyje. Ci, co go do tego torowiska przykuli, już go potem nie niepokoili. Kto wie, może on też ich kazał gdzieś... przykuć. Nigdy nic nie wiadomo.

Tory to nie tylko miejsca umyślnych tragedii i bezmyślnych wygłupów. To także miejsca, gdzie dochodzi do wypadków, często z udziałem kierowców. Latem tego roku, na przykład w samym tylko Grodzisku Mazowieckim, niewielkim mieście położonym pod Warszawą, doszło do dwóch wypadków, w których pociąg zderzył się z samochodem. W jednym z tych zdarzeń śmierć poniosła młoda dziewczyna. Wypadek spowodował kierowca samochodu, w którym jechała. Przeżył, ale piętno tej tragedii zostanie w nim na zawsze. Nie było żadnych wątpliwości co do tego, kto jest winien - chłopak wjechał na tory nie oglądając się na nic, wprost pod nadjeżdżający pociąg. Zdarzają się sytuacje, kiedy po zderzeniu się samochodu z pociągiem kierowca i pasażerowie wychodzą cało z opresji, ale są to wyjątki potwierdzające smutną i ponurą regułę wyrażoną liczbą zgonów.

Rafał Majchrzak

_._

Rekordzista 40 osób
weź normalnie żyj....

Offline

 

#2 2008-01-10 00:44:53

wampirek

http://pun.pl/rangi/BarRanks/Blue/rank10.gif

585774
Call me!
Skąd: Łosice
Zarejestrowany: 2007-03-22
Posty: 702
Punktów :   

Re: Kto ginie na torach?

wiele jest takich cieżkich prac ale cóz zycie to ni bajka, maszynista kazdemu samobójcy nie bedzie tłumaczył co to jest szacunek do zycia bo by został psychologiem....i to sie tak placze wszystko i zatacza w codziennosc..w której niektórzy sie gubia i co gorsza nie daja sobie szans, co smutne nikt im nie pomaga, wszyscy przeciez mamy swoje probelmy, kazdy z osobna z tym zyciem walczy, jak maszynista, chce sobie jakos z tym radzic...


http://img57.imageshack.us/img57/6830/sig9ea.gif
Idąc ulicą ludzie patrzą jakby mnie już znali pewnie wszyscy chętnie w morde by mi dali ale za coo ?

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.kraina-pokemon.pun.pl www.darksoldiergry.pun.pl www.anopheles.pun.pl www.apocalypseraiders.pun.pl www.pamietnikiwampirow.pun.pl